Klienci ING Banku Śląskiego odczuwają rosnące koszty utrzymania mieszkań. Aż cztery na pięć osób, które wzięły udział w naszej ankiecie uznały, że wzrosty cen energii, gazu i opłat komunalnych są na tyle znaczące, że musiały zmniejszyć swoje wydatki na inne cele.
W ankiecie, którą w dniach 6 – 13 października przeprowadziliśmy na stronie ING Bank Online, wzięło udział prawie 21 tysięcy naszych Klientów. Aż 82% z nich uznało, że koszty utrzymania mieszkania są na tyle znaczące, że musieli zmniejszyć swoje wydatki na inne cele. Tylko 14% głosujących nie odczuło podwyżek i zmian w konsumpcji innych dóbr i usług. Ponad 4% naszych Klientów nie miało zdania na ten temat i prawdopodobnie nie było w stanie ocenić czy rosnące koszta utrzymania mieszkania miały wpływ na inne wydatki.
Spróbujemy wyjaśnić tą ogromną dysproporcję pomiędzy liczbą osób, które ze względu na koszta utrzymania mieszkania były zmuszone zmniejszyć pozostałe wydatki, a tymi którzy nie odczuli podwyżek. Wymienione w naszym pytaniu koszta charakteryzują się tym, że w przeciwieństwie do wydatków konsumpcyjnych, ich zmiany możemy łatwo dostrzec i śledzić. O wysokości opłat, jakie ponosimy na prąd, gaz i czynsz informuje nas regularnie elektrownia, gazownia czy spółdzielnia. Tymczasem śledzenie wydatków konsumpcyjnych wymagałaby od nas wysiłku w postaci zbierania paragonów fiskalnych, prowadzenia "domowej księgowości", nie wspominając o braniu pod uwagę zabiegów marketingowych producentów (takich jak zmieniana rozmiaru opakowań czy promocje).
Podejrzewamy, że osoby które wzięły udział w naszym badaniu instynktownie założyły, że jeśli za coś więcej płacą, to równocześnie muszą ograniczyć inne wydatki (skoro wrosła jedna pozycja wydatkowa, to jakaś inna musi spaść). W rzeczywistości nie musi tak być. Już w latach 50-tych XX wieku powstała tzw. koncepcja wygładzania konsumpcji. Zakłada ona, że ludzie unikają gwałtownych zmian w swoim poziomie konsumpcji i starają się tym zmianom przeciwdziałać poprzez sięgnięcie do oszczędności / zaciągnięcie kredytu (aby pokryć niespodziewany ubytek w bieżących dochodach) albo oszczędzając znaczną część niespodziewanie lepszych dochodów. Innymi słowy, gdyby rzeczywiście rosnące koszty utrzymania mieszkania znacząco uszczupliły nasz budżet, to zaczęlibyśmy sięgać po oszczędności, aby uniknąć spadku konsumpcji innych dóbr i usług.
Hipoteza o wygładzaniu konsumpcji wydaje się nabierać wiarygodności zwłaszcza teraz, w okresie przyspieszonego nasycania gospodarstw domowych kredytami konsumpcyjnymi, kiedy konsumenci mogą na większą skalę kupować na poczet przyszłych dochodów. Tym samym ich zachowania konsumpcyjne mogły się do pewnego stopnia uniezależnić od rozwoju sytuacji gospodarstw domowych po stronie wpływów finansowych.
Ostateczną weryfikację opinii wyrażonej przez ankietowanych przez nas Klientów ING znajdujemy się w wagach koszyka CPI (wskaźnika zmian kosztów utrzymania). Wagi te ustalone są w oparciu o sporządzane przez GUS badanie budżetów gospodarstw domowych. Przyjęte w 2008 r. wagi w koszyku CPI mówią, że udział wagi kategorii CPI "Użytkowanie mieszkania i nośniki energii" wynosi 19% sumy wydatków gospodarstw domowych. Tymczasem okazuje się, że ograniczanie wydatków na inne cele wymusiłby dopiero wzrost udziału tej wagi w 2009 r. do mało prawdopodobnego poziomu około 27%.
W ankiecie, którą w dniach 6 – 13 października przeprowadziliśmy na stronie ING Bank Online, wzięło udział prawie 21 tysięcy naszych Klientów. Aż 81% z nich uznało, że koszty utrzymania mieszkania są na tyle znaczące, że musieli zmniejszyć swoje wydatki na inne cele. Tylko 14% głosujących nie odczuło podwyżek i zmian w konsumpcji innych dóbr i usług. Ponad 4% naszych Klientów nie miało zdania na ten temat i prawdopodobnie nie było w stanie ocenić czy rosnące koszta utrzymania mieszkania miały wpływ na inne wydatki.
Spróbujemy wyjaśnić tą ogromną dysproporcję pomiędzy liczbą osób, które ze względu na koszta utrzymania mieszkania były zmuszone zmniejszyć pozostałe wydatki, a tymi którzy nie odczuli podwyżek. Wymienione w naszym pytaniu koszta charakteryzują się tym, że w przeciwieństwie do wydatków konsumpcyjnych, ich zmiany możemy łatwo dostrzec i śledzić. O wysokości opłat, jakie ponosimy na prąd, gaz i czynsz informuje nas regularnie elektrownia, gazownia czy spółdzielnia. Tymczasem śledzenie wydatków konsumpcyjnych wymagałaby od nas wysiłku w postaci zbierania paragonów fiskalnych, prowadzenia "domowej księgowości", nie wspominając o braniu pod uwagę zabiegów marketingowych producentów (takich jak zmieniana rozmiaru opakowań czy promocje).
Podejrzewamy, że osoby które wzięły udział w naszym badaniu instynktownie założyły, że jeśli za coś więcej płacą, to równocześnie muszą ograniczyć inne wydatki (skoro wrosła jedna pozycja wydatkowa, to jakaś inna musi spaść). W rzeczywistości nie musi tak być. Już w latach 50-tych XX wieku powstała tzw. koncepcja wygładzania konsumpcji. Zakłada ona, że ludzie unikają gwałtownych zmian w swoim poziomie konsumpcji i starają się tym zmianom przeciwdziałać poprzez sięgnięcie do oszczędności / zaciągnięcie kredytu (aby pokryć niespodziewany ubytek w bieżących dochodach) albo oszczędzając znaczną część niespodziewanie lepszych dochodów. Innymi słowy, gdyby rzeczywiście rosnące koszty utrzymania mieszkania znacząco uszczupliły nasz budżet, to zaczęlibyśmy sięgać po oszczędności, aby uniknąć spadku konsumpcji innych dóbr i usług.
Hipoteza o wygładzaniu konsumpcji wydaje się nabierać wiarygodności zwłaszcza teraz, w okresie przyspieszonego nasycania gospodarstw domowych kredytami konsumpcyjnymi, kiedy konsumenci mogą na większą skalę kupować na poczet przyszłych dochodów. Tym samym ich zachowania konsumpcyjne mogły się do pewnego stopnia uniezależnić od rozwoju sytuacji gospodarstw domowych po stronie wpływów finansowych.
Ostateczną weryfikację opinii wyrażonej przez ankietowanych przez nas Klientów ING znajdujemy się w wagach koszyka CPI (wskaźnika zmian kosztów utrzymania). Wagi te ustalone są w oparciu o sporządzane przez GUS badanie budżetów gospodarstw domowych. Przyjęte w 2008 r. wagi w koszyku CPI mówią, że udział wagi kategorii CPI "Użytkowanie mieszkania i nośniki energii" wynosi 19% sumy wydatków gospodarstw domowych. Tymczasem okazuje się, że ograniczanie wydatków na inne cele wymusiłby dopiero wzrost udziału tej wagi w 2009 r. do mało prawdopodobnego poziomu około 27%.