Oczekiwanie czegoś nowego, związanego z optymizmem majowym, rozkwitania nie tylko przyrody, może z jednej strony stanowić pozytywne natchnienie, ale może i rozleniwiać. W jednym i drugim wypadku skutki odczujemy w naszych kieszeniach. Patrząc jedynie przez pryzmat ilościowych wyników gospodarczych wolne weekendy, a szczególnie tzw. „długie weekendy”, nie są korzystne. Statystycznie rzecz ujmując wielkość „strat” kilku dni wolnych według różnych ocen może sięgać od 0,5 do nawet 1 proc. Produktu Krajowego Brutto. Rząd za czasów Kazimierza Marcinkiewicza oszacował koszt jednego dnia wolnego na 4 mld zł. Sęk jednak w tym, że bilans korzyści kosztów związanych z dniami wolnymi nie jest tak oczywisty. Po ubiegłorocznej dyskusji i wprowadzeniu restrykcyjnego zakazu handlu w dniach ustawowo wolnych (jest 12 takich dni) pierwszym przegranym długiego weekendu Anno Domini 2008 będzie handel. Zarówno 1 i 3 maja będzie dniem bez supermarketu. Na szczęście dla poniektórych zapasy będzie można uzupełnić w trakcie, chociaż 2 maja w wielu miejscach będzie wolny w zamian za 3 maja, który przypada w sobotę. Poważnie jednak podchodząc do sprawy na pewno obroty dużych sieci będą mniejsze. Sprzedaż detaliczna prawdopodobnie ulegnie pewnemu przesunięciu w czasie lub na inne podmioty. Pracować mogą bowiem placówki prowadzone osobiście przez właściciela.
Czas świąteczny jest zawsze okazją do większej konsumpcji produktów spożywczych, natomiast nieco mniejsza może być przez dni wolne sprzedaż dóbr trwałego użytku. Spoglądając na dane statystyczne po okresach świątecznych (szczególnie grudniowych), następuje cyklicznie spowolnienie dynamiki sprzedaży detalicznej. Sprzedaż następnie odbudowuje się w marcu, kwietniu w okolicach kolejnych dni świątecznych. W bieżącym roku z uwagi na przyspieszony okres wielkanocny cykl ten uległ pewnemu zaburzeniu. Bardzo wysoka dynamika sprzedaży z poprzednich miesięcy w marcu była już na poziomie 15,7 proc. (prognozowano ponad 20 proc.), co z jednej strony może oznaczać wpływ właśnie dni wolnych, ale z drugiej strony może być efektem jednak spowolnienia gospodarczego. Nie bez znaczenia są rosnące ceny oraz trudniej dostępne kredyty. Coraz droższe finansowanie hamuje potrzeby konsumentów, które ulegają też pewnemu nasyceniu, przynajmniej w krótkoterminowym horyzoncie czasowym. Dopiero dane o wynikach gospodarki za kolejne miesiące pozwolą bardziej jednoznacznie rozstrzygnąć dylematy związane z pogorszeniem warunków funkcjonowania polskiej gospodarki.
Z punktu widzenia weekendu (-ów) majowych istotne jest też odmienne traktowanie dni wolnych. Polacy coraz chętniej (wzorem nacji zachodnich) przeznaczają czas na wypoczynek i relaks. Chętniej niż przed laty korzystamy z wyjazdów i atrakcji turystycznych. Blisko co czwarty Polak planuje wyjazd na długi weekend, a pozostali też będą korzystać z różnych form relaksu. Żniwa dla branży turystycznej generują przede wszystkim wyjazdy zagraniczne. Mocny złoty sprzyja realizowaniu wycieczek marzeń i już dawno najbardziej atrakcyjne oferty są wyprzedane. Oferta krajowa nie jest jeszcze tak wyrafinowana, jak w bardziej rozwiniętych turystycznie regionach świata, ale i tutaj z roku na rok jest coraz lepiej. Usługi w nowoczesnych gospodarkach stanowią nawet o dwóch trzecich potencjału gospodarczego, więc ich rozwój jest decydujący dla utrzymania tempa wzrostu gospodarczego. Dzieje się tak przede wszystkim dzięki dużej wartości dodanej w usługach. Problemem dla rozwoju turystyki w naszym kraju jest permanentne niedoinwestowanie infrastruktury. Bez dróg, miejsc noclegowych, czy zaplecza gastronomicznego trudno jest mówić o dużych możliwościach odpoczynku. Jak na razie więc znaczna część pieniędzy wydatkowana na turystykę trafia za granicę.
W przeciwieństwie do turystyki dni wolne natomiast nie poprawiają bilansu infrastruktury. Wyraźnie widoczny jest efekt statystyczny w budownictwie związany z dniami wolnymi. Efekt pogłębia sezonowość branży budowlanej. Maj jest okresem kiedy przyroda sprzyja prowadzeniu prac budowlanych na zewnątrz. Każdy dzień zwłoki oznacza więc opóźnienia w realizowaniu projektów. Patrząc jednak na tempo chociażby przygotowań do EURO 2012 można odnieść wrażenie, że i bez dni wolnych tracimy mnóstwo czasu.
Z uwagi na czynniki sezonowe na dniach wolnych niewątpliwie traci dynamika produkcji budowlano-montażowej. Analizując wyniki gospodarki w poprzednich latach można zauważyć, że produkcja budowlano-montażowa w znacznej mierze uzależniona jest od koniunktury gospodarczej oraz ogólnego wzrostu nakładów inwestycyjnych. Dwa długie weekendy w maju niewątpliwie będą miały wpływ na zmniejszenie produkcji. Z drugiej jednak strony sprzyjające warunki atmosferyczne w okresie zimowym w mniejszym stopniu niż w latach poprzednich spowolniły dynamikę wzrostu produkcji. Oceniając jednak wyniki sektora budowlano-montażowego w kontekście słabszych wyników produkcji przemysłowej może być to kolejny sygnał spowolnienia całej gospodarki, której wyniki statystycznie mogą ulec pogorszeniu przez jeszcze większą liczbę dni wolnych.
Słabsze marcowe wyniki produkcji przemysłowej mogą być tylko efektem statystycznym (podobnie jak spadek w grudniu ubiegłego roku), niemniej jednak może być to już raczej efekt gorszej koniunktury, a nie większej liczby dni wolnych (w marcu z uwagi na okres świąteczny). Oceniając majowy puls gospodarki na pewno branża przemysłowa poniesie straty w związku aż z dwoma weekendami majowymi. Podobnie stratny będzie handel wielko-powierzchniowy, bo chociaż po Polakach nie można spodziewać się, że mniej będziemy konsumować produktów spożywczych w trakcie okresu wolnego (a wręcz przeciwnie), to już wyniki handlu innymi artykułami na pewno będą gorsze.
Na kieszeń Kowalskiego wpływ majowego weekendu na pewno będzie niezbyt korzystny. Według raportu FRU.pl przeciętnie na zarezerwowany wyjazd zagraniczny wydaliśmy 2400 zł. W ubiegłym roku ta kwota była zdecydowanie niższa. Mocniejszy złoty zachęca nas do wydawania jeszcze większych kwot za granicą. Skutki społeczne i ekonomiczne odpoczynku można powiedzieć są jednak bezcenne. Zrelaksowani i wypoczęci tym chętniej przecież wrócimy do pracy i będziemy „intensyfikować wzrost gospodarczy”. Dla malkontentów pozostaje wizja kolejnego długiego weekendu pod koniec maja, do którego trzeba po prostu wytrwać. Dziś żyjemy już nie dla pracy, ale coraz częściej pracujemy, żeby odpoczywać.
Bogusław Półtorak
Główny Ekonomista Bankier.pl S.A.